Wśród licznych mitów na temat kleszczy, jeden jest szczególnie interesujący. Mowa o tym, jak kleszcze postrzegają kolory. Ponoć jeśli ubierzemy się na czarno, to pajęczaki nie będą nami zainteresowane. Jaka jest prawda? Przekonajmy się!
Zwierzęta i kolory
Ludzie mają zaskakującą tendencję do przypisywania zwierzętom ludzkich cech. Robią to często zupełnie bezrefleksyjnie. Jednym z obszarów, w których jest to szczególnie widoczne, jest kwestia wzroku i postrzegania kolorów. Z automatu upraszczamy rzeczywistość i wydaje nam się, że różne zwierzaki widzą wszystko tak, jak my. Albo podobnie. No, może niektóre z nich mają trochę ostrzejszy wzrok, ale ogólnie to przecież widzą kolory normalnie, prawda? No, nieprawda. Bzdura wręcz.
Spójrzmy na taką corridę – powszechnie uważa się, że to czerwony kolor płachty, jaką wymachuje torreador (jej fachowa nazwa to muleta) odpowiada za agresję byka. Nie bez powodu w końcu uważa się kolor czerwony za bardzo pobudzający. Niestety, prawda jest nieco bardziej skomplikowana. Byk co prawda rozróżnia kilka podstawowych barw, ale są one tak słabo nasycone, że łączą się niemal w jedną. Na dodatek jest krótkowidzem – wyraźnie widzi tylko do 3 metrów. Czerwień jest mu w takim razie zupełnie obojętna. Dlaczego zatem atakuje płachtę? Ponieważ torreador energicznie nią macha i to tak naprawdę ten ruch wywołuje niepokój, a w efekcie agresję i szarżę byka. A co do koloru mulety jeszcze, to mimo wszystko nieprzypadkowo jest ona czerwona – ma bowiem maskować krew zwierzęcia.
Kleszcz nie widzi twojego ubrania, ciebie, ani… nic
No dobrze, ale jak to wygląda w przypadku kleszcza? Czy rzeczywiście ciemne ubrania są w stanie pomóc nam się ukryć przed tym pasożytem? Nie wiadomo, skąd wzięła się taka teoria, ale jest ona zupełnie bezsensowna, ponieważ kleszcze są… ślepe. I głuche zresztą też. Zatem „wzrok” kleszcza z tytułu tego tekstu trzeba wziąć w gruby cudzysłów.
Jak w takim razie pajęczaki namierzają swoje ofiary? Są wyspecjalizowane w odbieraniu okolicznych drgań, wahań temperatury oraz wyczuwaniu woni. Wszystko to za sprawą bardzo czułego narządu, umiejscowionego na pierwszej parze odnóży – aparatu Hallera. Istnieje zatem zależność między stanem skóry i organizmu przyszłej ofiary, a możliwością złapania kleszcza. Jeśli obficie się pocimy, wydzielamy więcej charakterystycznej woni i ciepła – wówczas będziemy dla pajęczaka bardziej atrakcyjni. Dlatego ewentualne ograniczenie przegrzania organizmu jest w stanie nam trochę pomóc w uniknięciu wkleszczenia, ale kolor ubrań na pewno nie ma tu nic do rzeczy.
Natomiast ich długość i owszem – jeśli kleszcz przejdzie na nasze ubranie, zamiast bezpośrednio na skórę, to jest szansa, że nie zdąży nas ukąsić, zanim zdejmiemy bluzę lub dłuższe spodnie. Choć są oczywiście też minusy ubierania się „pod szyję” do lasu – na jasnej skórze łatwiej dostrzec pasożyta, niż na ciemniejszych ubraniach. Więc jeśli już o kolorach w profilaktyce ukąszeń mowa, to jest dokładnie odwrotnie, niż mówi słynny mit – ubierajmy rzeczy jasne, na których z łatwością dostrzeżemy kleszcza.
Zobacz także: Fakty i mity na temat kleszczy