Wywiad z ekspertem

Dr. Marta Hajdul-Marwicz

Posted by Dr. Marta Hajdul-Marwicz

Udostępnij

Niewiele jest w Polsce ludzi, którzy o kleszczach wiedzą tyle, co ona. Zapraszamy do lektury wywiadu z parazytologiem dr Martą Hajdul-Marwicz, która tematem kleszczy zajmuje się od 2003 roku.

Od kiedy specjalizuje się Pani w temacie kleszczy?

Kleszczami zajmuję się od 2003 roku.

Czy Pani zdaniem świadomość ludzi, a zwłaszcza właścicieli psów i kotów na temat zagrożenia ze strony kleszczy, jest dziś w Polsce na zadowalającym poziomie, czy mamy jeszcze w tej kwestii wiele do poprawy?

Świadomość właścicieli czworonogów jest zdecydowanie wyższa, niż ludzi, którzy psów lub kotów nie mają. Nie mniej wciąż krąży sporo kleszczowych mitów i nieścisłości w tej dziedzinie. Cieszę się, że w ramach tej Kampanii powstało trochę artykułów informacyjnych. Wiedza jest naszą najlepszą bronią. (Dlatego też postanowiłam założyć mojego bloga i fanpage na Facebooku.)

A z jakimi największymi przejawami ignorancji lub szczególnie groźnymi mitami na temat kleszczy spotkała się Pani w trakcie swojej kariery?

Zdarzyło mi się kiedyś rozmawiać z osobami, które twierdziły, że „kleszcz jest zbyt mały, by im zagrażać”. Jest to niesamowicie niebezpieczne podejście, łatwo przegapić poważne zagrożenie, jakie niosą ze sobą kleszcze. Są ludzie, którzy uważają, że kleszcze nie lubią białego koloru. Jako, że kleszcze są ślepe, kolor odzieży nie ma znaczenia, choć na białej odzieży łatwiej można zauważyć pasożyta. Niebezpiecznie też jest ufać w działanie niektórych ziół. Picie naparu z czystka nie chroni przez wkleszczeniem.

Czasem spotykam się w opinią, że kleszcze mają się dobrze w środowisku, ponieważ nie wypalamy już traw. Do niektórych ludzi absolutnie nie przemawia argument, że wypalanie traw skutkuje śmiercią bardzo wielu gatunków zwierząt, ale nie ma kompletnie wpływu na kleszcze. Dlaczego? Bo kleszczy w suchej, nagrzanej słońcem trawie po prostu nie ma. Ale są drobne gryzonie, bezbronne pisklęta, jeże i wiele innych zwierząt, które giną straszną śmiercią. Wypalanie traw może również prowadzić do pożarów lasów. Dlatego nie – nie wolno wypalać traw i nie – nie jest to remedium na kleszcze.

Zapoznając się z Pani publikacjami można wysnuć wniosek, że aktywność kleszczy oraz ich zdolności do zarażania chorobami jest dziś większa, niż choćby kilkanaście lat temu. Dlaczego tak się dzieje i czy ten problem będzie się jeszcze pogłębiał?

Tak, rzeczywiście aktywność kleszczy rośnie. Ma to ścisły związek z ocieplającym się klimatem – cieplejsze zimy bez przymrozków sprzyjają przetrwaniu i aktywności kleszczy, a wcześniejsza wiosna i później nadchodzące przymrozki wydłużają okres rozrodczej aktywności kleszczy. Łatwiej im również o patogeny (wirusy i bakterie), które kleszcze pozyskują z krwi małych ssaków, ponieważ i gryzoniom łagodna zima daje większe szanse na przetrwanie. I odpowiadając na ostatnie pytanie – tak, problem będzie się pogłębiał wraz z ociepleniem.

Czy jako społeczeństwo możemy cokolwiek zrobić, by ograniczyć populację lub aktywność kleszczy, czy jesteśmy po prostu zmuszeni do radzenia sobie w nowych warunkach?

Oprócz dbania o klimat, niewiele możemy zrobić. Kleszcze będą nam towarzyszyć. Jedyne, co możemy robić to pamiętać, że są i zabezpieczać się przed nimi.

Niektóre gminy podejmują działania ograniczające liczebność kleszczy przez opryski. Są one dość skuteczne, jednak substancje używane podczas takich działań nie zabijają tylko kleszczy. Zabijają ogromną większość owadów i pajęczaków występujących w danym rejonie. A jeśli w skład oprysku wchodzi permetryna – to zagrożone są również koty. Dlatego w kwestii oprysków warto być ostrożnym.

W jaki sposób zatem najlepiej chronić swojego czworonożnego przyjaciela przed żerującymi kleszczami?

Dla naszych czworonogów mamy całą gamę produktów chroniących przed kleszczami. Zdecydowanie warto zapytać naszego lekarza weterynarii o najlepiej dostosowany dla ulubieńca środek – tabletki, krople czy obroże, na pewno poleci coś, co pomoże nam uniknąć zagrożenia ze strony kleszczy.

Oczywiście trzeba pamiętać o czasie działania środka i uzupełnić ochronę na czas.

Sprawdzając w Internecie listę chorób odkleszczowych widzimy, że jest ona szczególnie długa po stronie zwierząt. Czy można zatem pokusić się o stwierdzenie, że kleszcze są większym zagrożeniem dla psów i kotów, niż dla ludzi?

Nie. Paradoksalnie łatwiej zabezpieczyć nasze zwierzęta przed kleszczami niż ludzi. Gama produktów przeznaczonych dla człowieka jest zdecydowanie mniejsza – największą skuteczność mają repelenty chemiczne, których niektórzy nie mogą używać ze względu na ich działanie alergogenne. Bardzo wiele osób bagatelizuje też zagrożenie ze strony kleszczy dla ludzi i uważa, że są to wyłącznie pasożyty psów. Brak wiedzy może skutkować poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi...

Okazuje się też, że wiele chorób niegdyś uważanych za zwierzęce – może być niebezpieczna dla ludzi. Ot choćby babeszjoza. Jak wiadomo jest niezwykle niebezpieczna dla psów – nieleczona prowadzi do śmierci. Ale ludzie też są narażeni – osoby po przeszczepach czy z niedoborami odporności mogą poważnie zachorować po kontakcie z pierwotniakami z rodzaju Babesia.

Naukowcy wciąż badają kleszcze pod względem możliwości przenoszenia różnych patogenów chorobotwórczych. I, niestety, lista wciąż się wydłuża.

Na koniec – jaką radę dałaby Pani właścicielom czworonogów, które potrzebują częstych spacerów, lub tak jak koty chodzą własnymi ścieżkami i czasem ciężko je kontrolować?

Koniecznie udajcie się ze swoim pupilem do lekarza weterynarii – on pomoże dobrać skuteczny środek ochronny dla czworonoga. Starajcie się mimo wszystko obserwować zwyczaje zwierząt – choroba często zaczyna się od apatii, a ta może objawiać się niechęcią do spacerów.

Może zainteresować Cię również: Fakty i mity na temat kleszczy

Udostępnij