Zakleszczeni, część 5: Kleszcz i pchła zdemaskowani – obiektywny głos eksperta

Udostępnij

Naprawdę chciałbym, by ktokolwiek kiedykolwiek patrzył na mnie tak, jak prokurator na swoją listę pytań do biegłego sądowego tego pamiętnego dnia. Dnia wiary w sprawiedliwość, który z małego promyczka nadziei stał się oślepiającym tryumfem wymiaru sprawiedliwości. A przecież na poprzedniej rozprawie oskarżeni i ich adwokaci dali prawdziwy prawniczo-oratorski popis odwracania kota ogonem, zwalając całą winę za pasożytnicze przestępstwa na ofiary. Było źle, ale ewidentnie prokurator miał jeszcze jednego asa w rękawie.

            As ten właśnie podchodził do miejsca przesłuchań.

            - Proszę podać swoje imię, nazwisko i wykonywany zawód – zapytał standardowo sędzia Brutus.

            - Magdalena Dziubdziela-Lipiec, lekarz weterynarii.

            - Została pani wezwana przez sąd na wniosek pana prokuratora, dla którego przygotowała pani opinię jako biegły, zgadza się?

            - Tak jest, Wysoki Sądzie. Podczas praktyki lekarskiej bardzo często mam do czynienia z pasożytami psów i kotów, więc chętnie podzielę się swoją wiedzą.

            - Zatem oddaję głos panu prokuratorowi, chętnie wysłucham raportu z opinii.

            - Dziękuję, Wysoki Sądzie – prokurator znał oczywiście treść raportu, dlatego jego spokojna, wręcz wyluzowana postawa napawała mnie w tym momencie nadzieją. – Zacznijmy od tego, dlaczego właściwie fatygowaliśmy panią biegłą. Otóż wcześniej podczas tej rozprawy zarówno oskarżeni, jak i ich obrońcy, wygłaszali wiele tez na temat zwyczajów żywieniowych i ogólnie bytowych kleszczy oraz pcheł, które miały udowadniać ich niewinność. Chciałbym teraz skonfrontować to wszystko z faktami, które przedstawi nam pani biegła, będąca niekwestionowanym autorytetem w obszarze, który nas teraz szczególnie interesuje. Zatem od początku – niech pani biegła opowie Wysokiemu Sądowi coś na temat kleszczy. Czy prawdą jest, że nie żerują one w miesiącach uznawanych za chłodne, czyli jesienią, zimą i wczesną wiosną?

            Pani ekspert lekko odchrząknęła i pewnym siebie głosem odpowiedziała, co na ten temat wie nauka.

            - Wysoki Sądzie, bardzo ważne jest, aby zrozumieć, że sztywne daty nie mają tutaj żadnego znaczenia. Nie możemy powiedzieć, że kleszcz atakuje tylko od marca do listopada, choć to rzeczywiście szczyt jego rocznej aktywności, bo tu tak naprawdę chodzi o warunki atmosferyczne. Już przy temperaturze powyżej 4,5 stopnia Celsjusza i przynajmniej średniej wilgotności samice kleszcza mogą aktywnie poszukiwać żywicieli. Mało tego, nawet chwilowe ocieplenia w trakcie chłodnych dni aktywują wysyp kleszczy. Jeśli jeszcze mamy bezśnieżne zimy, to pod warunkiem zaistnienia przytoczonych tu okoliczności kleszcze mogą atakować psy, koty i inne kręgowce praktycznie przez cały rok.

            - To bardzo ciekawe, co pani mówi, zwłaszcza w kontekście wcześniejszych wyjaśnień ze strony oskarżonych – prokurator posłał przeciągłe spojrzenie na drugą stronę sali, gdzie z posępnymi minami siedzieli kleszcz i pchła. – A jak to wygląda pod kątem miejsc występowania pasożytów? Czy rzeczywiście jest tak, że kleszcze z reguły nie żyją w miastach?

            - Już nie wchodząc w szczegóły takie jak różne gatunki kleszczy, ogólnie należy przyjąć, że kleszcz jest tam, gdzie pojawia się jego żywiciel. Oczywiście koczuje w zaroślach, na wysokości do półtora metra, jeśli mówimy o osobniku dorosłym, ale nawet bardziej prawdopodobne jest, że kleszcza spotkamy w trawie przy ruchliwej ścieżce, niż na środku rozległej łąki, gdzie żywiciele się nie zapędzają. Te pasożyty świetnie wyczuwają ciepło ciała ofiary i wydychany przez nią dwutlenek węgla, więc to naturalne, że zbliżają się do miejsc szczególnie uczęszczanych przez psy, koty czy ludzi.

            - Bardzo się cieszę, że wspomniała pani o osobniku dorosłym kleszcza – już wcale nie ukrywał swojego zadowolenia prokurator – bo tak się składa, że młodzieńczy wiek także był jednym z argumentów oskarżonego rzekomo potwierdzającym jego niewinność. Czy mała larwa lub nimfa rzeczywiście nie pije krwi?

            - Oczywiście, że pije – potwierdziła z całą stanowczością pani biegła. – Każda postać kleszcza potrzebuje pożywienia, by żyć i przeistaczać się w kolejne stadia rozwoju lub złożyć jaja.

            - Poruszmy zatem ostatnią kwestię, jeśli chodzi o kleszcze. Czy to prawda, że jeśli kleszcz nie choruje, to znaczy, że nie może zarażać innych?

            - Nie znajdzie pan chorego kleszcza – jemu nie szkodzą patogeny wywołujące u kręgowców kleszczowe zapalenie mózgu, boreliozę czy babeszjozę, co nie znaczy, że tych patogenów nie przenosi. Owszem, robi to poprzez swoją ślinę i w ostatnich latach widzimy coraz większy procent kleszczy zainfekowanych właśnie groźnymi dla psów i kotów drobnoustrojami.

            - Wydaje mi się zatem, że kwestię kleszcza mamy załatwioną – ciągnął swój wywód prokurator, przechadzając się po sali rozpraw. – Przejdźmy w takim razie do pchły. W jaki sposób i kiedy ona żeruje? Czy to prawda, że osiedla się na psach i kotach nie po to, by pić krew?

            - Pchły, jako pasożyty, masowo kolonizują zwierzęta, by pożywić się ich krwią. Robią to po to, by przeżyć i złożyć jaja. Mogą to robić na swoim żywicielu, nawet wiele dni z rzędu, aż do swojej śmierci, ale mogą też składać jaja w mieszkaniu swojej ofiary w takich miejscach jak szczeliny podłóg, meble, dywany i kanapy. To dlatego pozbycie się inwazji pcheł jest tak trudnym i długotrwałym procesem.

            - Czyli rozumiem, że pchła wyjątkowo paskudnie panoszy się w domach swoich ofiar?

            - Sprzeciw – odezwał się słabym głosem adwokat pchły Leonii, który wyglądał, jakby zaraz miał wyzionąć ducha. – Co to za słownictwo, insynuacje…

            - Sprzeciw oddalony – uciął ten wywód sędzia. – Pana prokuratora proszę o bardziej fortunny dobór słów, ale bardzo proszę panią biegłą odnieść się do meritum pytania.

            - No cóż, prawdą jest, że pchły łatwo nie opuszczają swoich ofiar. Kąsają, składają nawet 20 jaj dziennie, a w ciągu swojego życia około 500. Bytują na zwierzętach, w ich legowiskach i rozprzestrzeniają się po całym mieszkaniu. Bywają uciążliwe, zwłaszcza gdy jest ich już bardzo dużo. Mogą też powodować problemy skórne.

            - A czy pchłom przeszkadza pora roku? – dopytywał prokurator.

            - Oczywiście w miesiącach zimnych ich aktywność jest mniejsza – odparła pani ekspert. – Jednak warunki domowe są idealne do żerowania dla pcheł, dlatego jeśli już trafią do mieszkania ofiar, mogą tam swobodnie rozmnażać się nawet zimą.

            Promienny uśmiech prokuratora po odpowiedzi na ostatnie pytanie zwiastował lepsze czasy. Wątpliwe było, by sąd zakwestionował tak rzetelny i poparty badaniami naukowymi raport.

            - Wysoki Sądzie, nie mam więcej pytań.

            I wcale ich nie było trzeba. Fejki i mity kleszczowe zostały zderzone z faktami i w efekcie tego – brutalnie zmasakrowane. Pozostaje nam zatem cierpliwie czekać na ostatni akord tego przedstawienia – wyrok Wysokiego Sądu Kleszczowego.

Udostępnij