Doskonale pamiętam dzień, w którym młoda, ambitna kocia detektyw Elanka zapukała do moich drzwi. W tamtym momencie byłem już na emeryturze i cieszyłem się wręcz nadmiarem wolnego, psiego czasu, ale z nostalgią wspominałem pracę w Departamencie ds. Walki z Pasożytami. Dlatego nawet ucieszyłem się, kiedy przez wizjer zobaczyłem odznakę mojej dawnej formacji.
Gdy otworzyłem drzwi, Elanka grzecznie przedstawiła się i – jak to miała w zwyczaju – od razu przeszła do rzeczy.
- Komisarzu Foresto, przepraszam, że niepokoję, ale pilnie potrzebujemy pańskiej pomocy.
Zaprosiłem ją do środka i zaproponowałem coś do picia. Po chwili w naszych miskach znajdowała się pyszna, świeża, chłodna woda. Chlipnęliśmy po łyku.
- Komisarzu, mamy w wydziale problem… – zaczęła Elanka. – W mieście, a nawet w całym regionie, pojawia się coraz więcej doniesień o szkodach, jakie wyrządzają kleszcze.
Chlipnąłem kolejny łyk i zmarszczyłem brwi.
- Mamy wrzesień – odparłem – a więc jeden ze szczytów ich żerowania. To normalne, że pojawią się jakieś ofiary. Zwłaszcza że zaczyna się sezon grzybowy, ludzie zabierają swoje psy do lasu, a tam o kleszcza nietrudno.
- Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę – detektyw kiwnęła głową – ale to nie jest zwykła aktywność. Przypadki ukąszeń rosną lawinowo, również w mieście. Pojawiły się podejrzenia, że powrócił… Gang Kleszczy!
- Gang Kleszczy? – podrapałem się po pysku. – Przecież on został rozbity. Większość zakleszczyliśmy w więzieniu, a reszta uciekła.
- Jak widać ludzie i ich zwierzęta chyba zapomnieli o podstawowych środkach ostrożności, co znowu ich ośmieliło. A jakby tego było mało, nasi informatorzy donoszą, że w insektowym półświatku zaczyna panoszyć się Szajka Pcheł. Dużo groźniejsza i lepiej zorganizowana niż kiedyś!
- Pamiętam, że kiedy sądziliśmy kleszcze, udało nam się też posadzić trochę pcheł… Ale nie stanowiły one wtedy wielkiego zagrożenia.
- Dlatego przyszłam do pana, komisarzu – oznajmiła z powagą Elanka, prężąc umundurowaną pierś. – Wszystko wskazuje na to, że kleszcze kontratakują i wcale nie są same. To może być jeszcze większe wyzwanie niż lata temu, kiedy tak skutecznie sobie pan z nimi poradził.
Posępne myśli kotłowały się w mojej głowie. Czyżby moje poświęcenie poszło na marne i wrócą czasy kleszczowego terroru?
- Nie wiem, jak mógłbym wam pomóc – odpowiedziałem smutno. – Jestem już emerytem, nie mogę brać udziału w śledztwie.
- Nasz wydział jest dobrze zorganizowany, jesteśmy na tropie pasożytów. Brakuje nam tylko wiedzy i konkretnych wskazówek co zrobić, by znów się ich pozbyć. Nadchodzi jesień, a wiele osób wciąż myśli, że kleszcze i pchły nie żerują w chłodniejszych miesiącach. Jeśli Gang i Szajka do tego czasu urosną w siłę, możemy mieć wielką inwazję pasożytów, którą trudno będzie powstrzymać… Trzeba reagować teraz, póki nie jest za późno!
- Wiedza, wskazówki… - westchnąłem. – Nie jestem już młodzieniaszkiem, pamięć też nie taka, jak za szczeniaka. Gdybym tylko mógł powrócić do tamtych czasów i jeszcze raz przyjrzeć się całemu śledztwu…
I wtedy mnie olśniło! Przecież istniało bardzo proste rozwiązanie! Nie dość, że sam mogę przypomnieć sobie szczegóły śledztwa, to jeszcze każdy pies i kot z wydziału będzie miał do nich wgląd. Wystarczy sięgnąć po…
- Dziennik! – szczeknąłem doniośle i pobiegłem do starego regału w kącie. Przeleciałem wzrokiem po kolejnych pozycjach. – „Jak nauczyć szczeniaka załatwiać się na zewnątrz” to nie… „Wszystko, co powinieneś wiedzieć o suchej karmie” nie… „Cztery łapy dookoła świata” też nie… O, jest!
Stary, zakurzony, oprawiony w naturalną skórę, pachnący kurzem i atramentem dziennik. Wielkie tomiszcze, w którym spisywałem szczegóły swoich najważniejszych śledztw i zamieszczałem kopie akt.
- Gdzie to jest… – Elanka spoglądała z ciekawością zza moich pleców, kiedy wertowałem kolejne kartki. – Mamy to! Sprawa Gangu Kleszczy. Była bardzo skomplikowana i wielowątkowa, przesłuchano mnóstwo świadków i skazano wiele pasożytów. Przedarcie się przez te zapiski zajmie nam trochę czasu…
- To nasza jedyna szansa, żeby uchronić psy i koty przed jesienną inwazją pasożytów, więc to na pewno nie będzie stracony czas, komisarzu.
Gdybym patrzył wtedy w lustro, to być może zauważyłbym w moim oku błysk, jakiego już dawno nikt u mnie nie zaobserwował.
- W takim razie zaczynajmy! Na początek sprawdźmy, co wtedy zeznawali poszkodowani…
O tak, komisarz Foresto znowu jest w akcji. Drżyjcie pasożyty!