Życie z kotem domowym (łac. Felis catus lub Felis silvestris catus), wbrew pozorom nie jest takie proste. Zwierzęta te, które najprawdopodobniej „udomowiły się” same – przez odwagę niektórych osobników i przez naszą wobec nich akceptację – nadal pozostają stuprocentowymi drapieżcami. W odległych od naturalnych warunkach, które stwarzamy im do życia w naszych mieszkaniach, koty próbują realizować swoje potrzeby w mniej lub bardziej przyjemny dla nas sposób. Z tych właśnie kocich potrzeb wynika szereg nieporozumień między nami a tymi niezwykle urokliwymi zwierzętami.
Na niektóre kocie zachowania, postrzegane przez nas jako kłopotliwe, warto spojrzeć jak na formę komunikacji z nami. Nierzadko są one jedyną wręcz oznaką odczuwanego przez kota dyskomfortu, stresu czy bólu. Kot, który w warunkach naturalnych jest zarówno drapieżnikiem, jak i ofiarą, za nic nie chce okazać swojej słabości, dlatego skrzętnie ukrywa jej wszelkie sygnały – inaczej niechybnie zostałby upolowany i zjedzony.
Jak więc rozumieć to, że kot załatwia się poza kuwetą, drapie nam meble, głośno miauczy w nocy, drapie do krwi nas lub weterynarza, czy nie akceptuje naszego psa? Co wtedy robić? Dziś odpowiemy na tych kilka najbardziej problemowych kwestii.
Gdy kot załatwia się poza kuwetą
Zachowania pozakuwetowe najczęściej świadczą właśnie o problemach, które przeżywa kot i mniej lub bardziej świadomie próbuje nam to przekazać. Pierwszym krokiem do namierzenia przyczyny zachowania jest zbadanie kota przez lekarza weterynarii (właściwości fizyczne i chemiczne moczu, morfologia i biochemia krwi). Warto od razu pomyśleć o tym, czy dobrze kota karminy i ewentualnie o zmianie diety na zdrową (koniecznie mokrą, wysokomięsną karmę z ilością węglowodanów nie większą niż 5%).
Po wykluczeniu przyczyny zdrowotnej i nabraniu pewności, że karmimy naszego pupila zgodnie z jego potrzebami gatunkowymi, możemy przejść do analizy innych czynników. Czy kuweta nie jest za mała? Czy nie ma za niskich lub za wysokich dla możliwości naszego kota rantów? Czy jest odpowiednio często czyszczona? Czy nie ma innych przyczyn zniechęcających naszego kota do korzystania z niej?
Przyczyną zachowań pozakuwetowych często bywa także stres. Kot może próbować ukrywać swoją obecność poprzez załatwianie się w ukrytym miejscu lub wręcz odwrotnie – zaznaczać ją, zostawiając mocz tam, gdzie zostanie on łatwo dostrzeżony lub przykryje zapach czegoś, co go niepokoi (czyniąc ten zapach w ten sposób mniej groźnym).
Przyczyn może być tak wiele, że warto dłużej poobserwować kota i przedyskutować temat z behawiorystą. To, czego robienie absolutnie nie ma sensu w takich sytuacjach, to karcenie czy karanie kota lub próby przegonienia go z miejsca, w którym próbuje się załatwić. Może to skutkować znacznym pogłębieniem problemu. Kot w swoim rozumieniu nie robi nic złego, tym bardziej nie robi tego złośliwie, a zamiast pomocy dostaje od nas dodatkową porcję stresu.
Drapak z mebli i foteli, czyli klasyka gatunku
Drapiąc nasze meble, kot próbuje zrealizować swoje naturalne potrzeby: sygnalizacji (zapachowej, feromonowej i akustycznej) oraz fizyczne – naciągnięcia ciała, rozruszania mięśni. Najlepszy dla spełnienia tych potrzeb jest stabilny, wysoki, stojący w centralnej części mieszkania drapak, wykonany z materiału, o który wygodnie jest zaczepić pazurki.
Nie da się jednak ukryć, że doskonale nadają się do tego także nasze sofy, fotele, niektóre drewniane meble czy tapeta na ścianie. Kot, kotwicząc w drapaku pazurki i rozciągając dzięki temu całe swoje ciało, porządnie się rozluźnia, a samo szarpanie materiału pozwala ćwiczyć mięśnie łapek i całego ciała. Kot zostawia na drapaku ślad zapachowy oraz szereg informacji o sobie w substancjach produkowanych przez przyopuszkowe gruczoły feromonowe. Dodatkowo, poprzez akustyczne sygnały, głośno mówi: „halo, jestem tu” albo „hej, zwróć na mnie uwagę” czy nawet „pobawimy się?”. Jeśli więc nie chcemy, by kot drapał nam ulubione meble – zapewnijmy mu możliwość drapania czegoś innego.
Kiedy kot donośnie miauczy „obudź się!”
Zdarza się, że opiekunom kotów sen z powiek (dosłownie) spędza głośne miauczenie domownika. Wokalizację również należy traktować jako formę rozmowy. A co kot może chcieć nam powiedzieć? Najbardziej oczywista odpowiedź to: jestem głodny, nudzi mi się, tęsknię, czuję niepokój. W takim przypadku również pierwszym krokiem będzie zastanowienie się, czy wszystkie potrzeby pupila są spełnione. Biorąc pod swój dach zwierzę, bierzemy na siebie całą odpowiedzialność za zaspokojenie jego potrzeb – zarówno tych nieelastycznych (dieta, schronienie, możliwość snu i wypoczynku), jak i elastycznych (kontakt społeczny z człowiekiem i/lub innymi istotami, zabawa, eksploracja). Jeśli dojdziemy do wniosku, że wszystkie te potrzeby są zabezpieczone, a przyczyna wokalizacji nie jest znana – warto skonsultować temat ze specjalistą, gdyż może się za tym kryć stres lub ból naszego ulubieńca.
Warto także pamiętać o tym, że układamy sobie wspólne życie z nikim innym, jak z nocnym drapieżnikiem. Jeśli nie postaramy się, by przyzwyczaić go do naszego grafiku (porządnie wybawić i nakarmić w ciągu dnia) to będzie on forsował swoje pomysły na spędzanie dnia i nocy np. domagając się zabawy lub jedzenia o czwartej nad ranem.
Gdy kot gryzie i drapie ludzi, czyli uczmy się odczytywać znaki
A co robić, jeśli ten mały drapieżca drapie i gryzie nas do krwi? Młody kotek będzie tego próbował – to jego naturalna forma zabawy. Aby nie utrwalić w nim przekonania, że najlepszą zabawką do zamordowania i rozszarpania są części naszego ciała, od początku bawmy się z kotem tylko zabawkami. Nie stwarzajmy możliwości gryzienia i drapania rąk, nie reagujmy na zaczepki w postaci łapania nas za wystające spod kołdry stopy, czy polowanie na nas, kiedy przechodzimy przez dom – od razu kierujmy kocią uwagę na zabawkę.
Jeżeli natomiast kot gryzie bądź drapie nas wtedy, gdy próbujemy go dotknąć lub wziąć na ręce – powinniśmy porządnie zastanowić się, czy rozumiemy język kociego ciała i czy przypadkiem nie przekraczamy granic stawianych przez naszego ulubieńca. Koty używają szerokiego spektrum sygnałów: od przyjaznych (miłe spojrzenie, mruganie) i dystansujących (odsuwanie się, syczenie, ciche i nieprzeciągłe warczenie, grożenie łapką) przez ostrzegające przed atakiem (intensywne parskanie z pluciem, wycie i uderzanie łapą przed sobą). Dalej już jest tylko atak – chwycenie przednimi łapami, kopanie tylnymi i wgryzienie się w ciało natręta. Dużo też może nam powiedzieć pozycja ciała, ułożenie kocich uszek, wibrysów i sierści. Jeżeli chcemy nawiązać z kotem kontakt, a zignorujemy fakt, że chce on nas od siebie zdystansować, nie dziwmy się, że sięga on po swoje kolejne argumenty.
Nie działa odsunięcie się od ludzkiej ręki? Trzeba więc syknąć. Nie działa syknięcie? To może uderzę łapką lub wbiję zęby? Oswajanie asertywnych kotków z kontaktem fizycznym wymaga cierpliwości. Jeśli chcemy, by kot się otworzył na bliskość z nami – dajmy mu przestrzeń, powoli, stopniowo i w granicach określonych przez kota pokazujmy, że dotyk może być przyjemny. Im bardziej będziemy szanować kocią przestrzeń, tym większa szansa, że on będzie nas do niej chętniej wpuszczać.
Warto też pamiętać, że kot przerażony zrobi wszystko, by się obronić – będzie walczyć nawet z największym czy najstraszniejszym przeciwnikiem. I tak właśnie powinniśmy patrzeć na zachowanie kotów reagujących agresją na dotyk obcych osób, w tym weterynarzy. Rozwiązaniem w takich sytuacjach jest – na dłuższą metę — tzw. trening medyczny (trening bazujący na metodach pozytywnych, poszerzający tolerancję kota na dotyk i zabiegi pielęgnacyjne) lub też – doraźnie – podanie kotu środków lekko uspokajających przed planowaną wizytą u weterynarza (rzecz jasna po konsultacji z lekarzem).
Jak sprawić, by zwierzęca gromadka się polubiła?
Koty uważane są za typowych samotników. Nierzadko jednak żyją w niezłej komitywie z psami lub innymi kotami. Planując psio-kocią lub kocio-kocią rodzinę, musimy brać pod uwagę charakter, temperament, wiek i dotychczasowe doświadczenia zwierzaka, który już z nami mieszka. Warto też z miejsca obniżyć nasze oczekiwania: nie spodziewajmy się, że połączone ze sobą zwierzaki na pewno zapałają do siebie miłością. Załóżmy lepiej, że będą potrafiły zwyczajnie i bez stresu żyć obok siebie.
Jeśli natomiast nasz kot nie akceptuje nowo wprowadzonego do domu zwierzęcia, pomyślmy, czy daliśmy mu odpowiednio dużo czasu na oswojenie i pogodzenie się z sytuacją. Zanim kot zacznie czerpać profity z obecności innego zwierzęcego domownika, odczuwa on przede wszystkim niepokój związany ze zmianą oraz uczucie straty (terytorium czy uwagi opiekuna). Najlepszą drogą do zmiany tych odczuć i emocji jest przeprowadzenie tzw. socjalizacji z izolacją – kilkuetapowego procesu, w czasie którego dajemy obu zwierzakom czas na zapoznanie się ze swoim zapachem, widokiem i zachowaniem.
Kasia Staszyńska
behawiorystka kotów, trenerka psów
Kotami interesuję się od zawsze, a kilka lat temu do tych zainteresowań dołączyły psy. Ta pasja stała się także moim zawodem – pracuję jako behawiorystka kotów i trenerka psów w szkole Psi Ekspert w Krakowie. Pomagam opiekunom zrozumieć potrzeby swoich zwierząt oraz rozwiązywać kocie i psie problemy behawioralne, przygotowuję domy na przyjęcie nowego czworonożnego członka rodziny, szczególnie w sytuacjach, kiedy jest już w nim pies lub kot.
Aspekty wspólnego życia psów i kotów pod jednym dachem są moim głównym zainteresowaniem, pracuję jednak również ze zwierzętami wrażliwymi, lękliwymi i reaktywnymi. Zawodowo, oprócz pracy z psami, zajmuję się przyrodą lasów górskich (moje wiodące wykształcenie to leśnictwo i ochrona przyrody), jestem również instruktorką sportu w zakresie sztuk walki. Pracę z ludźmi i zwierzętami lubię tak samo, jak pracę z przyrodą. Łączenie tych zajęć poszerza moją perspektywę i dodaje narzędzi w dobieraniu rozwiązań właściwych dla poszczególnych osób i sytuacji.
We wszystkim co robię, stawiam na dobry humor – zarówno mój, jak i drugiej strony. Relaks i zadowolenie to pierwszy krok do otworzenie się na potrzeby innych i budowania więzi pełnej zrozumienia i zaufania.